Winą za problemy z zajściem w ciążę przez wieki obarczano wyłącznie kobiety. Tymczasem okazuje się, że przyczyny bardzo często rozkładają się po równo. Dlaczego tak się dzieje? Wszystko przez chemikalia, w tym jedną substancję…
Na pozór wygląda jak okaz zdrowia – jest młody, dobrze zbudowany, nie skarży się na żadne dolegliwości. A jednak kłopoty z poczęciem dziecka zmuszają go do zostania pacjentem kliniki leczenia niepłodności. Winą za problemy z zajściem w ciążę przez wieki obarczano wyłącznie kobiety. Tymczasem okazuje się, że przyczyny bardzo często rozkładają się po równo. Dlaczego tak się dzieje?
Dlaczego mężczyznom może brakować tego czegoś? Naukowcy wciąż próbują to ustalić i zaradzić obniżonej płodności mężczyzn. Coraz większy udział przypisuje się na pewno wszechobecnym chemikaliom, m.in. bisfenolowi A. Co to za substancja i jaki jest jej wpływ na zdrowie i płodność człowieka?
Panowie wstydzą się swojej niepłodności
Kobiety lubią się zwierzać. Lubią rozmawiać o swoich problemach i życiowych rozterkach. Chętniej przyznają się też do swoich słabości. Z mężczyznami jest inaczej. Panowie wolą tłumić emocje i skrywać problemy niż otwarcie o nich opowiadać. Niepłodność jest dla nich powodem do wstydu, rzeczą, którą lepiej zachować dla siebie. Ten wstyd wynika najczęściej z MYLNEGO przekonania, że niepłodny znaczy mniej męski. Bo przecież spłodzenie potomka jest jednym z głównych zadań mężczyzny. Jeśli nie potrafi tego zrobić, zapewne jest coś jest nie tak.
Efekt jest taki, że: na 10 dziewczyn osiem przyjdzie ze swoim problem do lekarza specjalisty, a na 10 facetów przyjdzie tylko dwóch, żeby się w ogóle zdiagnozować, bo wydaje nam się, że to nie jest problem po naszej stronie. A w dzisiejszych czasach ten problem rozkłada się, według naszych obserwacji i badań, idealnie pół na pół – tłumaczy Starszy Embriolog Kliniczny ESHRE dr. n. biol. Wojciech Sierka.
Męskie plemniki coraz słabsze
Niepłodność wśród mężczyzn to problem coraz powszechniejszy na świecie. Specjaliści przypisują już nawet temu zjawisku charakter cichej pandemii. Widać to przede wszystkim po spadającej na łeb na szyję jakości męskiego nasienia, wyrażającej się ilością komórek – plemników. W przeciągu zaledwie 40 lat obniżyła się aż o 60%! Spadek jest więc bardzo poważny. I to do tego stopnia, że Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) regularnie musi obniżać parametry nasienia uznawane za prawidłowe. Efekt? Wynik badań, który kiedyś byłby uznany za bardzo kiepski, dziś musi być uznany za dobry – dodaje dr Sierka. I chodzi tu o samą liczbę plemników w ejakulacie, jak i o ich nieprawidłowy ruch, czy też budowę. Plemnik może być całkiem ruchliwy, ale co z tego, jeśli porusza się w miejscu i nie ma najmniejszych szans dopłynąć do komórki jajowej w celu jej zapłodnienia.
Czasem jest tak, że wszystko z pozoru wygląda OK, ale tak nie jest, bo chromosomy umieszczone w główce plemnika są tak poszatkowane (nadmierna fragmentacja chromatyny), że prawidłowe zapłodnienie i rozwój zarodka będą wykluczone.
Wszystkiemu najprawdopodobniej są winne chemikalia!
Duńscy naukowcy dokonali niedawno ważnego odkrycia. W moczu stu przebadanych mężczyzn znaleźli wysokie stężenia substancji chemicznych mających bardzo niekorzystny wpływ na męską płodność. O wynikach ich prac przeczymy w lipcowym numerze czasopisma naukowego Environment International. Spośród znalezionych substancji najbardziej niepokojąca wydaje się obecność bisfenolu A. Co to za substancja?
Bisfenol A – czyli trujące opakowania
Bisfenol A jest związkiem chemicznym należącym do fenoli. Ze względu na swoje właściwości, w tym wysoką trwałość i plastyczność, znalazł zastosowanie m.in. w produkcji opakowań na żywność (plastikowe woreczki na ryż i kaszę), opakowań kosmetyków, szczoteczek do zębów, czy butelek na wodę (kanistry 10L) Bisfenol A znajdziemy również w zabawkach dla dzieci czy w obudowach naszych komputerów. Ponadto jest on obecny w biletach i paragonach fiskalnych oraz stanowi wyściółkę puszek, w których przechowywana jest żywność. W codziennym życiu nie sposób więc uchronić się przed kontaktem z tą szkodliwą substancją. Dlaczego szkodliwą?
Związek ten zalicza się bowiem do endokrynnie czynnych. W praktyce oznacza to, że jego działanie jest bardzo zbliżone do działania hormonów, ale tak, że chemikalia (ksenoestrogeny) blokują te naturalne hormony z ciała. Wpływa to na pracę złożonych czynności i funkcji układu hormonalnego, niosąc negatywne skutki dla zdrowia organizmu. Na przykład, zaburzając płodność czy prowadząc do rozwoju nowotworów hormonozależnych. Powodem wysokiej ekspozycji na bisfenol jest fakt, że dostaje się on do organizmu kilkoma drogami: pokarmową, wziewną oraz przez skórę (drogą dermalną). Co ciekawe, choć o niekorzystnym wpływie bisfenolu na układ hormonalny człowieka wiadomo od dawna, wciąż wykorzystuje się go na szeroką skalę. Jednak, już 14 dniowy okres unikania bisfenolu A wystarcza do zmniejszenia jego stężenia w ustroju człowieka.
Poza substancjami pochodzenia chemicznego naśladującymi naturalne hormony panowie powinni unikać również fitoestrogenów, które rozregulowują prawidłową gospodarkę hormonalną jeśli masz problemy z poczęciem dziecka rozważ odstawienie czosnku, migdałów, moreli, szpinaku, fasoli, soczewicy, grochu, sezamu, tofu i humusu.
Co może zrobić mężczyzna, by zachować zdrowie i płodność?
Nie jesteśmy w stanie całkowicie wyeliminować ekspozycji na chemikalia, otaczających nas przecież z każdej strony. Nie decydujemy o tym, jakim powietrzem oddychamy. Nie mamy wpływu na skład opakowań, w którym znajduje się kupowana przez nas żywność. Nie oznacza to jednak, że na niepłodność jesteśmy skazani. Mężczyzna może sam zadbać o poprawienie jakości swoich plemników. Jak? Poprzez odpowiednie odżywianie, aktywność fizyczną, unikanie używek, odpowiednią ilość snu i regularny seks. Warto też, będąc świadomym facetem, od czasu do czasu wykonać podstawowe badanie nasienia, które w bardzo prosty sposób określi, w jakiej aktualnie kondycji są nasze plemniki.