Od początku istnienia metody in vitro, czyli od przeszło 40 lat, na jej temat toczy się zacięta dyskusja. Dość często głos zabierają niestety osoby nie mające o zapłodnieniu pozaustrojowym większego pojęcia. I może właśnie dlatego o in vitro zdążyło narosnąć tyle mitów. W tym artykule postanowiliśmy się z nimi rozprawić!
Od początku istnienia metody in vitro, czyli od przeszło 40 lat, na jej temat toczy się zacięta dyskusja. Dość często głos zabierają niestety osoby nie mające o zapłodnieniu pozaustrojowym większego pojęcia. I może właśnie dlatego o in vitro zdążyło narosnąć tyle mitów. W tym artykule postanowiliśmy się z nimi rozprawić!
MIT: Metoda in vitro to fanaberia ludzi bogatych, którzy chcieliby wybrać płeć dziecka
FAKT: Teoretycznie metoda in vitro daje taką możliwość. Rodzice korzystający z zapłodnienia pozaustrojowego mogliby wybrać, czy chcą mieć dziewczynkę czy chłopca. Jednak w Polsce, jak i w wielu innych krajach świata, nie stosuje się tego typu praktyk. Mało tego! Są one prawnie zabronione. Wyjątek stanowi sytuacja, gdy np. jeden z partnerów jest nosicielem choroby genetycznej sprzężonej z płcią, którą mógłby przekazać dziecku o określonej płci. Wówczas to, czy będzie ono chłopcem czy dziewczynką może ogromny wpływ na jego przyszłe zdrowie. To jedyna sytuacja, kiedy wybór płci dziecka jest dozwolony. Warto pamiętać, że vitro to procedura stosowana ze względów medycznych, która ma pomóc walczącej niejednokrotnie przez wiele lat parze o upragnione potomstwo.
MIT: Nadliczbowe zarodki są niszczone
FAKT: Jest to jeden z największych i chyba najbardziej szkodliwych mitów na temat procedury in vitro. Potrzeba hodowania większej ilości zarodków wynika stąd, że nie wszystkie będą w stanie osiągnąć stadium wymagane do przeprowadzenia transferu. Przykładowo, z pięciu zarodków stadium blastocysty osiągną trzy. Jeden trafi do macicy, a co z dwoma pozostałymi? Czy zostaną tak po prostu zniszczone? NIC Z TYCH RZECZY! Niewykorzystane zarodki są mrożone na drodze witryfikacji. Para może wykorzystać je w kolejnym transferze, jeśli np. pierwszy nie powiedzie się lub jeśli w przyszłości zapragnie zajść w kolejną ciążę. Może także przekazać zarodek do adopcji, by inna niepłodna para mogła cieszyć się potomstwem. Warto dodać, że zamrożonym zarodkom nie dzieje się żadna krzywda. Mogą być przechowywane w ten sposób przez wiele lat, bez ryzyka uszkodzenia.
Przeczytaj też: Dawstwo nasienia i komórek jajowych – ostatni przystanek na drodze do rodzicielstwa
MIT: Procedura in vitro powoduje, że częściej rodzą się bliźnięta
FAKT: Jeśli w trakcie procedury in vitro do macicy przetransferuje się więcej niż jeden zarodek, szansa na ciążę mnogą rzeczywiście wzrasta. Obecnie coraz więcej klinik leczenia niepłodności rezygnuje jednak z tej praktyki – z uwagi na dobro matki i dziecka. Ciąża mnoga jest bowiem ciążą dużo bardziej wymagającą i obarczoną większym ryzykiem powikłań. A przecież chodzi o to, aby kobieta miała jak największe szanse na zajście w ciążę i urodzenie zdrowego dziecka.
MIT: Zapłodnienie pozaustrojowe jest bolesne
FAKT: In vitro jest długim, wieloetapowym procesem, jednak większość procedur, które obejmuje nie są bolesne. Podczas podawania zastrzyków w trakcie stymulacji owulacji kobieta może odczuwać jedynie drobny dyskomfort, w postaci delikatnego ukłucia. Późniejsze procedury, czyli punkcja jajników oraz transfer zarodka odbywają się już w ogólnym lub miejscowym znieczuleniu.
MIT: In vitro to droga na skróty
FAKT: To kolejny bardzo krzywdzący mit, który trzeba obalić raz na zawsze! Zanim niepłodna para przystąpi do pierwszego cyklu in vitro bardzo często latami stara się o dziecko. Najpierw samodzielnie, współżyjąc niemal z zegarkiem w ręku i próbując usilnie zajść w ciążę w sposób naturalny. Później zaczyna się tzw. „odyseja diagnostyczna”. Para trafia do pierwszego, drugiego, trzeciego lekarza oraz wykonuje dziesiątki badań, które nie zawsze wyjaśniają przyczynę problemu. W końcu umawia się na pierwszą konsultację do kliniki leczenia niepłodności, w której też nie od razu pada propozycja in vitro. Zakres pracy takiej kliniki jest bardzo szeroki i nie ogranicza się tylko do wykonywania procedury zapłodnienia pozaustrojowego. W pierwszej kolejności lekarz prowadzący może zaproponować pacjentce monitoring cyklu, który pozwoli dokładnie wyznaczyć termin owulacji. Może zaproponować także terapię hormonalną, jeśli w trakcie diagnostyki wyjdzie na jaw, że przyczyną problemów z zajściem w ciążę są zaburzenia hormonalne. Wreszcie lekarz może stwierdzić, że konieczna będzie operacja, która pozwoli usunąć patologie w obrębie narządów rodnych uniemożliwiające poczęcie dziecka. Jak widać, klinika leczenia niepłodności ma dość duże pole manewru, a in vitro jest metodą, po którą sięga się, gdy już wszystkie możliwości zostaną wyczerpane.
MIT: Dzieci poczęte metodą in vitro częściej rodzą się z wadami genetycznymi
FAKT: Badania naukowe tego nie potwierdzają. Ewentualne wyższe ryzyko urodzenia dziecka z wadą genetyczną, wynika nie z samego sposobu, jaki zostało poczęte, a z faktu, że rodzice przystępujący do procedury in vitro są przeważnie już nieco starsi i nierzadko obciążeni różnymi chorobami.
Mogłoby się wydawać, że jako społeczeństwo o in vitro wiemy już całkiem sporo. W końcu pierwsze dziecko poczęte tą metodą przeszyło na świat przeszło 40 lat temu. Niestety mitów dotyczących zapłodnienia pozaustrojowego wciąż przybywa: że jest to procedura bolesna, że zwiększa ryzyko urodzenia dziecka z wadą genetyczną, że kliniki pozbywają się nadliczbowych zarodków. Mamy nadzieję, że w tym artykule udało nam się skutecznie z nimi rozprawić!